Współczesna plaga samotności, szczególnie wśród ludzi młodych, to efekt wielu czynników społecznych. Natomiast czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, jaki udział w odczuwanej przez Ciebie samotności mają Twoi rodzice? Okazuje się bowiem, że sposób wychowania ma tutaj niebagatelne znaczenie.
Na wstępie jednak warto zaznaczyć, że jeśli rodzice wychowali Cię w pewien konkretny, być może nienajlepszy z możliwych sposobów, to nie jest to ich wina. Oni sami również przecież byli “zaprogramowani” na pewne schematy postępowania przez swoich rodziców, a Twoich dziadków. Mogli wiele w swoim życiu doświadczyć, dlatego trudno oceniać ich za to, w jaki sposób podeszli do kwestii wychowania. Zwłaszcza, że 20, czy 30 lat temu dostęp do wiedzy, którą podzielimy się w dzisiejszym odcinku, nie był tak prosty. Dlatego potraktuj ten odcinek edukacyjnie, aby kiedyś, kiedy sam zostaniesz rodzicem, nie popełniać pewnych podstawowych błędów.
Dzisiejszy materiał został oparty o treść nowego ebooka, dostępnego na niewiem.pl – “Nie jesteś sam. Przewodnik po pokonywaniu samotności”. Znajduje się tam obszerny rozdział poświęcony temu, jaki wpływ na nasze relacje w dorosłym życiu miało właśnie dzieciństwo. Dzisiaj przedstawimy najważniejsze elementy tego zagadnienia, a jeśli temat Cię zainteresuje, to wpadnij po więcej na niewiem.pl.
Jak działa dziecięca trauma?
Traumą nazywamy reakcję organizmu na wyjątkowo stresujące wydarzenie lub konkretną sytuację oddziałującą na uczucia. Odnosi się ona zazwyczaj do naszych reakcji po wydarzeniu, które było w stanie psychicznie nas przytłoczyć. Częstym następstwem traumatycznych wydarzeń jest szok, zaprzeczanie prawdzie oraz przede wszystkim zmiany w ciele, umyśle i zachowaniu.
Traumatyczne przeżycia we wczesnym okresie dojrzewania nierzadko potrafią być druzgocące. Równie trudne może być doświadczenie konkretnego splotu wydarzeń, na które człowiek nie posiada żadnego wpływu. Natomiast, co dotyczy dziecięcych traum, mogą one przyczyniać się do wielu komplikacji, oddziałujących na późniejsze stadia rozwoju człowieka.
Doświadczenie fizycznego czy psychicznego znęcania się albo zaniedbywania w młodym wieku powoduje niekorzystne zmiany w dziecięcym mózgu oraz wpływa na to, jak mały człowiek będzie pojmował w dalszym życiu więzi i relacje.
Trauma może wpłynąć na sposób, w jaki młody człowiek zacznie odnosić się do innych i przeżywać kontakty społeczne. A ponieważ mózg dziecka rozwija się w niesamowicie szybkim tempie, traumatyczne wydarzenia mogą mieć coraz bardziej negatywny wpływ na ten wczesny rozwój.
Jeśli dziecko nie ma doświadczenia w budowaniu zdrowych relacji, nie będzie wiedziało, jak je kształtować w przyszłości, co może prowadzić do zwiększonego poczucia osamotnienia i izolacji. Dziecięcy zespół stresu pourazowego jest w stanie zmienić każdą dziedzinę naszego codziennego życia – zarówno teraźniejszego (jako dziecko) oraz przyszłego (jako nastolatek lub dorosły). Czy to okaże się radość, zdrowie, nauka, czy praca, niezależnie od kategorii, PTSD będzie mieć wpływ na resztę naszych dni. Tyle że sposób, w jaki ono zacznie ingerować w codzienne funkcjonowanie, znacząco różni się w zależności od cech osobowości danego człowieka i rodzaju bolesnego wydarzenia, którego doświadczył.
W jaki sposób traumatyczne doświadczenia zmieniają sposób postrzegania świata?
Ciągłe obawy i lęk związane z traumą dziecięcą, mogą nabrać na sile do tego stopnia, że nie będziesz już potrafił zaufać ludziom. Zaczniesz się od nich separować, nawet nieświadomie. Być może nadejdzie taki moment, że wyczujesz ten konkretny uraz, ale prawdopodobnie uznasz go za osobistą porażkę… Szczególnie, jeżeli widziałeś jak innym ludziom łatwiej przychodzi kontaktowanie się z otaczającymi ich osobami i pomyślałeś w tamtej chwili, że Twoje trudności wynikają z tego, że robisz coś źle.
Dzieci, które czuły się samotne, często doświadczały złych relacji z rówieśnikami. Czuły się one wykluczone, co szkodziło ich samoocenie. Automatycznie więc odczuwanie smutku, wyobcowania oraz nudy stało się nową codziennością dla takich dzieci. A ponieważ interakcje z rówieśnikami i przyjaźnie odgrywają istotną rolę w ich rozwoju, potencjalny brak takiego kontaktu wzbudza wiele obaw. W rezultacie takie dzieci mogą przegapić wtedy wiele okazji do interakcji z rówieśnikami i uczenia się ważnych umiejętności na całe życie, co skutecznie wpływa na ich późniejszą personę dorosłego człowieka.
Persona to kreacja człowieka, przywdziewana na użytek społeczny. Człowiek bowiem, na przestrzeni lat swojego życia, szczególnie w dzieciństwie, intensywnie uczy się funkcjonowania w społeczeństwie w swoim kręgu kulturowym. Jeśli z jakiegoś powodu możliwości nauki w tym zakresie są ograniczone (chociażby w wyniku izolacji i braku akceptacji ze strony rówieśników), to może to skutkować niedostatecznym wykształceniem się umiejętności interpersonalnych. Taki brak umiejętności będzie utrudniać budowanie relacji przez całe życie, dopóki cały problem nie zostanie przepracowany.
Wszystko zaczyna się jednak znacznie wcześniej…
Już od dnia swoich narodzin, dzieci wykazują wysokie zapotrzebowanie na dotyk oraz ciepło drugiego człowieka. Nowonarodzony maluch potrzebuje bliskości i czułości, które zapewniają mu poczucie bezpieczeństwa, ponieważ na tę chwilę świat, na który przyszedł, jest dla niego obcy. Jest to jego pierwsze zetknięcie z rzeczywistością, więc naturalnym mechanizmem organizmu staje się niepokój związany z nowymi, nieznanymi sytuacjami.
Dlatego w takim przypadku czuły dotyk jest niesamowicie ważnym oraz czytelnym sygnałem, który przesyła informację do dziecka, że miejsce, w którym się znajduje, jest bezpiecznie i że może czuć się komfortowo, tak jak w okresie życia prenatalnego.
Dotyk matki działa antystresowo, powoduje wydzielanie endorfin, które korzystnie wpływają na samopoczucie, zmniejszając uczucie lęku. Podczas okresu prenatalnego płód ma wystarczająco dużo możliwości odczuwania fizycznego kontaktu z własną matką, ponieważ skóra jest naszym największym narządem zmysłu. Sam dotyk we wczesnym dzieciństwie może być jednym z tym najważniejszych czynników, które wpływają na dziecko oraz jego późniejszy rozwój.
Zazwyczaj niemowlęta dążą do jak największego kontaktu z drugą osobą. Rozwijają się one poprawnie, gdy zwraca się na nie uwagę, czule przytula, słucha ich pierwszych zlepków słów i otacza miłością. W tym czasie właśnie zaczynają kojarzyć różne percepcje dotyku, głosu, wzroku i zapachu z daną osobą, która je trzyma. Więc to pozwala im też na zbudowanie pierwszych myśli i skojarzeń odnośnie swojej rodziny – z których głównym jest poczucie bezpieczeństwa.
Natomiast to, co dzieje się w momencie, gdy niemowlęta nie otrzymują żadnych chociażby drobnych gestów, dotyku czy nawet słów, skierowanych do nich, powoduje trwałe uszkodzenia w ich układzie nerwowym. Wbrew wszystkim słowom czy stereotypowym przekonaniom, one także są w stanie odczuwać skutki samotności, a gdy długoterminowo nie będą czuły rodzicielskiego ciepła, oddania i miłości, mogą pogrążyć się w odosobnieniu i smutku.
Doświadczenie, które otworzyło oczy na problem odrzuconych dzieci
W roku 1952 Rene Spitz, austriacki psychoterapeuta, na podstawie obserwacji dzieci znajdujących się w sierocińcach, wysnuł teorię (w cudzysłowie) „usychania” pewnych części układu nerwowego u tych konkretnych dzieci. Naukowiec swoją pracą dowiódł, że jeżeli między szóstym a osiemnastym miesiącem życia dziecko jest pozbawione matki, która mogłaby obdarzyć je ciepłem i miłością, zaczyna rozwijać w sobie konkretne dysfunkcje. Co więcej, w trzecim miesiącu rozłąki taki maluch nieświadomie poddaje się, nie oczekując już niczego. Jego kontakt z otoczeniem ogranicza się do minimum, a to z kolei hamuje rozwój.
Kilka lat później, w okresie od 1958 do 1961 John Bowlby, psychoanalityk i psychiatra, opublikował serię artykułów, w których przedstawił główne zarysy swojej teorii przywiązania. Finalna publikacja ukazała się pod postacią trylogii “Attachment and loss” latach 1969–1980.
Bowlby stworzył fundamenty pod dalsze badania, dotyczące rozwoju psychologicznego człowieka na początkowym etapie jego życia. Według tej teorii więź psychiczna to zakorzeniona w biologii więź między dzieckiem, a jego opiekunem, która ma zagwarantować mu bezpieczeństwo, ochronę i przetrwanie. Przywiązanie dziecka do opiekuna jest biologicznie uwarunkowaną, ewolucyjną koniecznością. Podczas procesu dorastania oraz rozwoju, ta fizyczna pępowina, którą każdy z nas był połączony ze swoją matką, zostaje zastąpiona psychicznymi potrzebami bliskiego kontaktu z rodzicielką.
4 fazy rozwoju przywiązania, wyróżnione przez Johna Bowlby’ego:
W pierwszej fazie (od urodzenia do ok. 8/12 tygodnia życia) dziecko nie rozróżnia osób znanych i obcych. Jego zachowanie jest podobne wobec wszystkich osób z otoczenia.
Faza druga (trwająca mniej więcej od 2 do 9 miesiąca) jest okresem, w którym niemowlę przyjaźnie odnosi się do wszystkich, jednak powoli coraz bardziej zaczyna odróżniać opiekunów od innych osób. Końcem tej fazy jest pojawienie się lęku przed nieznajomymi.
W fazie trzeciej (od około 9 miesiąca do końca 2 roku życia) dziecko w toku rozwoju uczy się nowych zachowań przywiązaniowych, czyli takich, które służą utrzymywaniu bliskości z głównym opiekunem. To właśnie wtedy kształtują się wzorce przywiązania.
W czwartej fazie, która rozpoczyna się w 3 roku życia, dziecko zaczyna uwzględniać nie tylko zachowania opiekuna, ale też jego plany i intencje. Zaczyna też bardziej rozumieć świat społeczny i pojmować jego złożoność.
Współpracowniczka Johna Bowlbyego, Mary Ainsworth, rozwinęła teorię i opisała style przywiązania pod kątem skutków, jakie rodzą. Ufny i bezpieczny styl przywiązania nie ma negatywnych konsekwencji dla rozwoju, ponieważ dzieciom wychowanym w tym stylu towarzyszy poczucie bezpieczeństwa. Inaczej sprawa wygląda jednak w przypadku pozostałych stylów.
Przykładowo, jeżeli małe dziecko doświadczyło chaotycznego wychowania albo środowiska, w którym było zaniedbywane, może wyrobić sobie pewien schemat myślowy podpowiadający mu, że jego potrzeby nie są pierwszorzędne dla rodzica. To z kolei może doprowadzić do sytuacji, gdzie będzie ono miało trudności z zaufaniem względem drugiego człowieka. Taki schemat postępowania nazywany jest unikającym (lękowym) rodzajem przywiązania. Dzieci, które są zaliczane do tej grupy, prezentują swoim zachowaniem oraz postępowaniem pewien lekceważący stosunek do otoczenia i przyjętych norm, który ukazywany jest poprzez powierzchowną obojętność.
Mary Ainsworth wspomina także o ambiwalentnym rodzaju przywiązania dzieci do swoich opiekunów. Takie osoby są zwykle bardzo podejrzliwe w stosunku do obcych. Wykazują one znaczny niepokój po rozstaniu z rodzicem lub opiekunem, ale nie wydają się uspokojone ani pocieszone z chwilą ich powrotu. W niektórych przypadkach dziecko może biernie odrzucić rodzica, odmawiając pocieszenia lub otwarcie przejawiać bezpośrednią agresję w stosunku do niego. Jako dorosłe osoby, są one niechętne do bliższych kontaktów z innymi. Nowo poznani ludzie traktowani są przez nich jak intruzi, wkraczający w ich życie z butami.
Do trzech głównych rodzajów przywiązania dochodzi także jeden podrzędny styl, który został zidentyfikowany przez Mary Main, amerykańską psycholog, będącą jedną z pierwszych doktorantów Mary Ainsworth. W 1986 roku Mary Main wraz z Judith Solomon wprowadziły nową klasyfikację przywiązania niemowląt do procedury Ainsworth, zwaną zdezorganizowanym rodzajem przywiązania. Ogólnie rzecz biorąc, przywiązanie to pojawia się wyłącznie na krótko, zanim niemowlę lub trochę starsze dziecko wejdzie w jeden z głównych wzorców podstawowych Ainsworth. W związku z tym dzieci sklasyfikowane jako zdezorganizowane, otrzymują również drugorzędny przydział (bezpieczny, ambiwalentny lub unikający).
Sam zdezorganizowany rodzaj przywiązania charakteryzuje się tym, że jest konsekwencją traumy lub nadużyć z dzieciństwa. Dziecko to z początku wie, że ma gdzieś kogoś, do kogo bezpiecznie może wrócić i kto zawsze będzie dążył do zaspokojenia jego potrzeb. Gdy rodzic nie stworzy dostatecznie dobrego fundamentu bezpieczeństwa takiemu dziecku lub zaburzy on jego podstawy, spowoduje tym, że dziecko przestanie być pewne i zacznie się bać, w jaki sposób opiekun zareaguje na jego potrzeby, w razie ich ujawnienia.
Instynkty dziecka są więc sprzeczne. Są zaprogramowane do szukania wsparcia oraz bezpieczeństwa u swojego rodzica, ale też odczuwają przed nim lęk. Dzieci ze zdezorganizowanym stylem przywiązania boją się bliskości, mimo że mogą wiedzieć, iż potrzebują relacji, aby przetrwać. Trudno im się otworzyć, ponieważ lękają się odrzucenia i porzucenia. Mają też niską samoocenę, słabą regulację emocjonalną i czują strach przed kontaktami społecznymi. Dzieci te mogą wykazywać złość i nieobliczalne zachowania, ale równie często wydają się przygnębione oraz wycofane. Jako osoby dorosłe, w związkach, wykazują brak spójności w zakresie decyzji lub kierunku relacji. Z jednej strony chcą przynależeć do siebie nawzajem, chcą kochać i być kochanymi. Z drugiej natomiast boją się wpuścić kogokolwiek do swojego życia głębiej, niż jest to potrzebne.
Jak widzisz, wczesny okres rozwoju dziecka ma ogromny wpływ na jego dalsze losy i będzie się to objawiać nawet pod kątem budowania relacji. Na szczęście nie jest tak, że jeśli byłeś lub byłaś wychowana w pewnym konkretnym stylu, to nie ma dla Ciebie ratunku. Wszelkie traumy i braki da się przepracować. Jedni zrobią to z pomocą dużej dozy samoświadomości, inni będą potrzebować pomocy specjalisty. Jednak w obu przypadkach warto zadbać o swoje zdrowie psychiczne, bo przyczyna życiowych problemów może leżeć właśnie tam, pomimo, że jej tam nie szukaliśmy i nie oczekiwaliśmy.
Jeśli zainteresował Cię ten temat, to wpadnij na niewiem.pl po nowego ebooka, aby dowiedzieć się więcej.
Źródła:
1.John Bowlby – notka biograficzna (online), dostęp: https://en.wikipedia.org/wiki/John_Bowlby#%22Attachment_and_Loss%22_trilogy, [data dostępu: 27.12.2023].
2. Pytel K., (2023), Nie jesteś sam. Przewodnik po przezwyciężaniu samotności (e-book), dostęp: https://niewiem.pl/czytelnia/nie-jestes-sam-zestaw/